Niezależnie od tego, czy są to Seszele, Kuba, Mauritius, Malediwy i Bahamy, czy Paryż i Londyn, są pewne miejsca, które zawsze znajdą się na szczycie listy, w których można spędzić miesiąc miodowy lub wyjechać w podróż poślubną. Jednak istnieje mnóstwo innych egzotycznych miejsc, o których warto pomyśleć. I w sumie nie ma znaczenia czy chodzi o podróż przedślubną, poślubną czy ślubowanie, bo szczęście trzeba rwać jak świeże wiśnie, a do odważnych świat należy.
Bagan – Birma
To nie jasne światła wielkiego miasta przyciągają do Bagan, ale ich pagody i majestatyczne świątynie. W dawnej stolicy Birmy jest ponad 2000 różnych obiektów sakralnych – świątyń, buddyjskich pagód, klasztorów, kaplic i obiektów. Jednak główną atrakcją podróży poślubnej może być przelot balonem nad szczytami najświętszych miejsc. Może, ale nie musi, bo to prawie 3 stówki zielonej waluty od osoby. Może więc lepiej wybrać się na plażę Ngapali? Ceny w Bagan są nieco wyższe, a hotel warto zarezerwować wcześniej. Wstęp do Strefy Archeologicznej kosztuje ok. 70 zł od osoby. Bilet jest ważny przez pięć dni, a ten czas można poświeć na zwiedzanie na własną rękę. Optymalnie jest wynająć skuter lub rower (5 zł za dzień).
Bandung – Indonezja
Ciekawe miejsce – po Bali – na wyjazd poślubny, szczególnie jeśli się lubi piesze wędrówki i obozowanie pod namiotem. Okolice znane są z plantacji herbaty, jezior, gorących źródeł oraz wulkanów. Bandung oferuje wiele kempingów, które można wykorzystać jako bazę wypadową na egzotyczną podróż poślubną, a region pozwala doświadczyć indonezyjskiej przyrody, w tym ognisk, namiotów, trekkingu i wspinaczki. Miasto ma też sporo nowocześniejszych atrakcji jak parki rozrywki (Trans Studio Bandung, NuArt Sculpture Park) połączone z galeriami sztuki czy nieco bardziej rodzinne Dusun Bambu.
Lokalni organizatorzy zapewniają wszystkie udogodnienia pobytu w hotelu – śniadanie, toalety i ludzi do pomocy. Co może być bardziej romantycznego niż podziwianie zachodu słońca, zajadając się otak-otak, tempeh, cenil czy bakpia nad ogniskiem? Nie wspominając o spaniu później w przytulnym namiocie lub hoteliku.
Coron – Filipiny
Położone w najsłabiej zaludnionym regionie Filipin, Palawan, Coron jest naprawdę godne odwiedzin. Większość podróżnych myśli o Boracay, Cebu lub El Nido, kiedy rozważają miejsca na miesiąc miodowy na Filipinach. Mniejszy zgiełk to większy komfort.
Coron jest siedliskiem dla kilku zachowanych jezior z najczystszymi wodami (Kayangan Lake), do których można dostać się wynajmując łódź. Lokalizacja znana jest z wielu „kieszonkowych plaż”, na których można zrobić piknik lub obejrzeć zachód słońca, sącząc ulubione koktajle.
Po przybyciu warto samemu zorganizować sobie island hopping. To droższa opcja (ok. 30 zielonych za dzień, nie licząc prowiantu i napojów), ale dająca o wiele większą swobodę i dowolność zwiedzenia łódką wysp, zgodnie z sentencją, że lepiej być sobie „samemu sterem, żeglarzem, okrętem”. Filipińska egzotyczna podróż poślubna może objąć kilka pewnych miejscówek jak Twin Lagoon, jezioro Barracuda, Snorkeling na Siete Pecados, Banol Beach. Aha i przystanek obowiązkowy to sałatka z ośmiornicy i smażony ryż z mięsem krabowym. I lody o smaku yamu i dżakfruty.
Busan – Korea Południowa
Nie można pozwolić, aby zniechęcić się miłością Korei do życia w mieście i gadżetów technicznych. Busan jest miastem portowym, gdzie znajdują się świątynie starego świata, plaże i góry. Warto odwiedzić wioskę Gamcheon i znaleźć czas, aby zajrzeć do latarni morskiej Tejongdae, która znajduje się na szczycie kamienistej plaży otoczonej gigantycznymi sosnami. Według legendy było to miejsce odwiedzane prze boginie i bogowie w wiadomym celu. Po wędrówce można się zrelaksować się w jednym ze słynnych spa w Busan. Podobno najlepsze w Korei.
Kioto – Japonia
Kraina Kwitnącej Wiśni, samurajów i gejsz. Kioto, niegdyś stolica Japonii, jest miejscem dla dla każdego spragnionego egzotyki w ciekawym połączeniu starożytności i nowoczesności. Wycieczka do srebrnych i złotych pawilonów w mieście jest jednym z częstych punktów podróży, a w suchych ogrodach skalnych w świątyni Ryoan-ji można się przekonać jak naprawdę wygląda zen.
Może się zdarzyć, że cisza stanie się nieznośną lekkością, więc dla odmiany pora wybrać się do tętniącego życiem Gion, który jest ostatnią dzielnicą gejsz w Japonii. Jest pełen herbaciarni, w których można zjeść obiad, oczywiście siedząc na podłodze i smakując potrawy jednej z najbardziej egzotycznych kuchni na świecie jak takoyaki (ciasto wypełnione kawałkami ośmiornicy), pierożki gyōza, dango, mochi (słodycze generalnie) i oczywiście tako tamago, czyli kandyzowane młode ośmiorniczki nadziewane gotowanym jajeczkiem przepiórczym. Japończycy mają hopla na punkcie słodkości. Warto pamiętać, że jak się nie jest prezydentem, to lepiej nie nazywać nikogo shogunem. Hai!